Tak bardzo zależy mi, by kształcić pasje. Blog jest dla mnie drugim życiem, schronieniem i czymś co mnie umacnia. Jest źle. Pod wpływem robię głupoty, bo przecież blogowanie nie jest dla mnie. Nie jestem idealna, piękna, chuda i wysoka jak inne blogerki, nie mam lustrzanki, nie jestem tak wyjątkowa by kogokolwiek zainteresować, nie umiem uniknąć konfliktów w relacjach z domownikami. No i przecież jestem taka beznadziejna... Więc wystarczy usunąć bloga i problemy znikną. Nie mogę przecież nigdy w takim stanie prowadzić własnej strony internetowej!
Tak właśnie między innymi się czułam, kiedy prawie usunęłam bloga, przedtem go zawiesiłam, a potem opuściłam. Nazwę ten stan jesienną chandrą i chwilowym niedowartościowaniem. Większość z tych "problemów" nadal istnieje, ale staram się by znikały. Może teraz jakoś zrozumiecie jak się czułam w rozsypce i może wyjaśniłam powody moich działań. Dziękuję za pomysł na post Nikki!
Tak właśnie między innymi się czułam, kiedy prawie usunęłam bloga, przedtem go zawiesiłam, a potem opuściłam. Nazwę ten stan jesienną chandrą i chwilowym niedowartościowaniem. Większość z tych "problemów" nadal istnieje, ale staram się by znikały. Może teraz jakoś zrozumiecie jak się czułam w rozsypce i może wyjaśniłam powody moich działań. Dziękuję za pomysł na post Nikki!
Szczerze mówiąc to poddałam się bez walki. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie! Nie sądziłam, że jestem w stanie kiedykolwiek zrezygnować z bloga, a jednak... Ale tak, poddałam się. I wiecie co? Teraz rozumiem, jaką głupotę bym zrobiła przez chwilowe załamanie. Nie rozumiem siebie w tamtym momencie. Przecież nic nie jest łatwe i wszystko wymaga czasu. Po prostu go potrzebuję, nie muszę się od razu poddawać. Poddając się uniemożliwiam kształcenie i rozwijanie się. Nie warto rezygnować z czegoś tylko dlatego, że tak jest łatwiej. Zwłaszcza, jak dąży się do tego już od dawna. Życzę Wam wiary w siebie i w swoje czyny, której wtedy mi zabrakło!